Plan dnia pięknie wylistowany w planerze – w tym to jedno zadanie, które jest Ci solą w oku. Czy to pisanie magisterki, czy to tworzenie imperium biznesowego, czy to – dla kontrastu – coś tak fascynującego, jak porządkowanie schowka z gratami rodzaju wszelakiego. Tylko gdy nadchodzi właściwa pora do działania, motywacja przypomina sflaczały balon zalegający na podłodze na imprezie. No nie da rady – pozostaje Ci tylko przepisać to zadanie do planu na jutro. Jak 189 razy do tej pory. I co z tym zrobić? Jak się zmotywować?

Uprzedzam, że ten post nie będzie ociekał miodem i kwiatkami. Bo parę rzeczy powiedzieć trzeba.

Epoka tabletki łykanej

Żyjemy w epoce pigułek. Na wszystko jest syrop albo tabletka, a już na pewno suplement diety. Z każdej strony reklamy obiecują nam, że na jakikolwiek ból czy dyskomfort mają odpowiednie remedium. Choćbyś zwijał się z bólu, za pięć minut będziesz pełen energii, uśmiechnięty i gotów podbijać świat.

Gdy więc widzę pytania typu „jak się zmotywować?”, to czasem mam wrażenie, jakbyśmy traktowali motywację jak poziom magnezu we krwi. Jeśli zdiagnozujesz u siebie spadek motywacji, przyjmujesz odpowiednią tabletkę i wszystko gra. Tą tabletką może być wysłuchanie mówcy motywacyjnego lub gotowy przepis internetowego guru.

Motywacja kojarzy się z byciem na haju – jest jak narkotyk, który przejmuje odpowiedzialność za Twoje działania. Nie musisz wykonywać żadnego świadomego wysiłku, motywacja „robi” to za Ciebie. Tyle że to nie jest stan, który utrzymuje się permanentnie. Jeśli będziesz wciąż szukał „dopalaczy”, zaczniesz się zachowywać trochę jak narkoman. Oczywiście, istnieje parę wspomagaczy, które można czasem zastosować. O tym napiszę w dalszej części posta, ale najpierw ustalmy najważniejsze.

Czym jest motywacja?

Zajrzyjmy do Słownika Języka Polskiego PWN. Zgodnie z nim, motywacja jest „tym, co powoduje podjęcie jakichś działań lub decyzji” lub też „uzasadnieniem czyichś działań lub decyzji„. Ta definicja nie mówi o jakimś stanie umysłu, o odczuciach i emocjach – po prostu wskazuje na powody działania w prostym związku przyczynowo-skutkowym. Oczywiście, teksty psychologiczne czy Wikipedia ujmują to pojęcie od innej strony, ale zacznijmy właśnie od tego.

Twoje „dlaczego?”

Jesteś człowiekiem, a zatem istotą myślącą. Jeśli umieściłeś to zadanie w swoim planie dnia, uczyniłeś to z jakiegoś powodu. Inaczej w ogóle nie zajmowałbyś swojej głowy i kalendarza tym zadaniem. I to jest właśnie Twoja motywacja – Twoje „dlaczego?”. To jest właśnie to, co popycha Cię do działania.

Podstawowy problem polega na tym, że często nie zastanawiamy się nad tym „dlaczego to robię?’. Ot, wpisujemy zadanie, papier wszystko przyjmie. Aplikacja do tworzenia list „To Do” – jeszcze więcej. Ale nie zadajemy sobie podstawowego pytania – zamiast: jak się zmotywować?, najpierw zapytaj: czy w ogóle powinienem to robić? Pisałam o tym więcej w jednym z poprzednich postów.

Przykład? Proszę bardzo

Weźmy na warsztat tę nieszczęsną magisterkę. Załóżmy, że – jak Ci przykazano – zdałeś uprzednio wymagane semestry studiów, zostały Ci ostatnie miesiące i do upragnionych literek przed nazwiskiem brakuje tylko tego, żebyś usiadł i napisał pracę magisterską. No więc uznajesz, że musisz ją napisać. Logiczne, prawda?

Otóż wcale nie musisz. Pomyśl: co się stanie, jeśli jej nie skończysz? Powiem Ci: nic. W świecie jest wiele przykładów ludzi, którzy zrobili całkiem sensowne kariery bez studiów. Co najwyżej wysłuchasz paru komentarzy przy rodzinnym stole.

Więc jeśli Twoją jedyną motywacją do skończenia magisterki jest święty spokój przy niedzielnym obiedzie – czy naprawdę się dziwisz, że trudno Ci się zebrać do wielogodzinnego grzebania w książkach i dziubania kilkudziesięciu stron w Wordzie, użerania się z promotorem? Czy to jest tego warte?

A zatem zanim w ogóle zaczniesz szukać magicznych eliksirów na motywację, zastanów się: Po co to w ogóle robisz? Ma to dwie podstawowe zalety.

Po pierwsze – jeśli uznasz, że powód jest niewystarczający, wyrzucasz to zadanie z myśli i serca, a zajmujesz się bardziej pożytecznymi rzeczami. Może zamiast męczyć magisterkę, lepiej zrobisz, budując swoje portfolio?

Po drugie – jeśli powód rzeczywiście wypływa wprost z Ciebie, jeśli rzeczywiście jest dla Ciebie ważny i chcesz to osiągnąć, tym lepiej. Zapisz sobie ten powód w jakimś miejscu, żeby sobie o tym przypominać. Sporo osób na biurku w pracy umieszcza zdjęcia rodziny. Kiedy rutyna daje się we znaki albo przytrafia się wybitnie trudny czas – wystarczy rzut oka, aby przypomnieć sobie, dla kogo w ogóle tam siedzisz.

Jeśli trudno Ci określić, czy warto zajmować się tym właśnie zadaniem – mam coś dla Ciebie. Nazwałam to Arkuszem Weryfikacji Pomysłu. Instrukcja i karty pracy przeprowadzą Cię przez proces analizy i pomogą podjąć decyzję.

No dobrze… a jeśli nadal nie wiem, jak się zmotywować do działania?

No ok, wiesz już, że chcesz wykonać to zadanie. Wiesz, po co to robisz. A mimo to dzień mija za dniem, a zadanie dalej nietknięte. No i co z tym fantem zrobić?

Usuń przeszkody – zmień strategię

Żadna magiczna różdżka nie pomoże, jeśli sam sobie rzucasz kłody pod nogi. To tak, jak iść pod górę po ruchomych schodach, które ściągają Cię w dół.

Zastanów się, dlaczego nie udaje Ci się zebrać do pracy. Uważaj tylko, by nie poprzestać na powierzchownych odpowiedziach – tutaj przydatna jest metoda 5 WHY. Zadawaj pytanie „dlaczego?” tak długo, aż poczujesz, że dotarłeś do sedna sprawy.

Pociągnijmy przykład z magisterką:

Problem: Nie umiem się zmotywować do pisania.

Dlaczego? Bo mi się nie chce.

Dlaczego? Bo mam czas pisać tylko wieczorem, a po całym dniu już nie mam siły myśleć.

W takim przypadku może warto spróbować wstać wcześniej i pisać rano?

Inny przykład:

Dlaczego? Bo nie wiem od czego zacząć.

Dlaczego? Bo nie mam żadnego pomysłu na plan pracy.

Czyli może warto zacząć od stworzenia tego planu?

Jeśli coś nie działa – zmień strategię. Trudno oczekiwać, że robiąc w kółko to samo, osiągniesz inne efekty. Próby załatania problemu motywacją, jeśli nie są skazane na niepowodzenie, to są znacznie utrudnione.

Każdy sposób jest dobry, żeby sobie zadanie ułatwić. Możesz przeczytać więcej w poście o prokrastynacji.

Co jeszcze może być przeszkodą?

Oczywiście, to jest pytanie, na które odpowiadasz sobie samodzielnie. Ale do przemyślenia podaję kilka innych przykładów:

→ Nie rozkładasz wielkiego zadania na kawałki.

→ Stawiasz sobie poprzeczkę zbyt wysoko i obawiasz się, że efekt będzie gorszy od Twoich wyobrażeń.

→ Zadanie jest zbyt ogólnie sformułowane – nie jest konkretną czynnością, którą będziesz wykonywać.

Nie zablokowałeś czasu na zadanie, więc czas przecieka Ci przez palce.

Każdy z tych problemów jest inny, każdy wymaga innego lekarstwa. Dlatego jeśli szukasz jednego panaceum na wszystkie Twoje problemy z motywacją, to niekoniecznie będą skuteczne. Testuj, sprawdzaj różne wersje, zobacz, co będzie skuteczne.

Jak się zmotywować, jeśli to jednak nie zadziała?

Może się okazać, że nawet jeśli znasz swoją prawdziwą motywację, nawet jeśli maksymalnie ułatwiłeś sobie działania – wciąż trudno Ci się zebrać do działania.

I wtedy – dopiero wtedy! – warto zainteresować się „wspomagaczami produktywności„. Mogą to być na przykład:

Partner produktywności lub grupa Mastermind

Z całego serca polecam tę opcję. To osoba lub grupa osób, z którą spotykasz się regularnie i konsultujesz postępy swoich projektów, planów zawodowych czy prywatnych. Trudniej sobie odpuścić działanie, jeśli wiesz, że na kolejnym spotkaniu przyjdzie Ci się gęsto tłumaczyć. Ale partner produktywności i grupa mastermind to dużo więcej, niż tylko motywacja! To też ludzie, którzy pomogą Ci rozwiązać problem, zaproponują inne rozwiązania, podzielą się własnym doświadczeniem… Powiem tyle: gdyby nie moja grupa mastermind, mój blog nigdy by nie powstał.

Pomodoro

Obiecaj sobie, że zajmiesz się tym zadaniem tylko przez 25 minut. Odetnij wszystkie rozpraszacze, nastaw minutnik i… działaj! Jest duża szansa, że gdy pokonasz pierwszy opór, to rozkręcisz się i dalej już pójdzie łatwiej.

Dużo łatwiej przełamać opór, gdy mamy przed sobą taki krótki odcinek czasu, a nie siedzenie godzinami nad jakimś zadaniem.

Habit Tracker

Jeśli Twoje zadanie wymaga codziennego wykonywania jakiejś czynności, narysuj kalendarz za dany miesiąc. Zaznaczaj te dni, gdy udało Ci się wywiązać z zadania. Jeśli będziesz mieć ciąg pozytywnych dni – trudniej przyjdzie Ci pozwolić sobie na przerwę w tym łańcuchu.

O habit trackerze poczytasz na przykład tutaj. Oczywiście, możesz to również notować w różnych aplikacjach.

Grywalizacja

Czasem do nudnego wykonywania obowiązków warto dodać szczyptę zabawy. Zamień rutynowe czynności w grę! Jak to zrobić? Przeczytaj o tym w tym poście.

Nagroda

Dodaj ten punkt z pewnym wahaniem. Przyznam, że ja osobiście nie przepadam za tym sposobem – na mnie on nie działa. Zresztą jeśli coś robię, robię to dla siebie, a nie dla pączka raz w tygodniu. Ale jeśli Tobie to pomaga – czemu nie? Wyznacz sobie nagrodę za wykonanie danej części zadania – np. za cały tydzień codziennych ćwiczeń.

Oczywiście, nagroda powinna być adekwatna do Twojego celu. Jeśli się odchudzasz, ten pączek może zniweczyć Twoje starania.

Po prostu zrób to

Te wszystkie sposoby to tylko dodatek. Nie będą myśleć za Ciebie, nie poruszą Twoją ręką bez wysiłku Twojego mózgu. Nie rozwiną przed Tobą miękkiego dywanu, który sprawi, że wykonywane zadanie będzie tylko i wyłącznie przyjemnością. To Ty podejmujesz świadomą decyzję „Zrobię to!”. I robisz.