Jeśli wpiszesz w Google hasło „jak wyznaczać cele?”, to znajdziesz pełno artykułów na temat metody SMART. Nie twierdzę, że ta technika jest na wskroś zła i szkodliwa – ale trzeba stosować ją z głową, inaczej może Cię sprawnie i efektywnie wyprowadzić na manowce.
Jak wyznaczać cele? Cele – czyli co?
Zacznijmy od sporego zamieszania lingwistycznego w temacie celów. Mianowicie w naszej pięknej polszczyźnie słowo „cel” jest używane dla nazwania niekoniecznie tych samych rzeczy. W tym zakresie język Szekspira jest bardziej precyzyjny, bo dysponuje większym arsenałem pojęć: aim, goal, objective, target, purpose… Mają one pewne subtelne odcienie znaczeniowe, których naszemu prostemu celowi brakuje.
Wyróżnijmy dwa podstawowe rodzaje celów:
Mianowicie cel jako aim jest ogólnie określonym kierunkiem, w którym zmierzamy. Takim celem (nazwijmy go: cel ogólny) mogą być: bycie szczęśliwym czy (w szerszym ujęciu) na przykład podniesienie poziomu przedsiębiorczości w społeczeństwie. Być może kolorowe foldery obiecują Ci, że z nami osiągniesz szczęście, ale szczęście nie jest konkretnym punktem w czasoprzestrzeni. To bardziej wyznacznik, kompas dla tego, co robisz.
Cel jako goal (cel konkretny) jest sprecyzowanym punktem, do którego planujemy dotrzeć. To znaczy, że jeśli spojrzysz na taki cel 31 grudnia, to bez problemu stwierdzisz, czy został / nie został zrealizowany. Na przykład jeśli postanowisz schudnąć o 15 kg, to jeśli Twoja waga łazienkowa pokaże tylko 14,5 kg mniej, to możesz odnotować porażkę (lub co najwyżej niepełny sukces).
Metoda SMART, czyli mierzymy
Metoda SMART odnosi się, rzecz jasna, do drugiego typu. A zatem jak wyznaczać cele zgodnie z tą koncepcją? Otóż nasz zamysł powinien spełniać następujące warunki?
→ Specific – konkretny (wiesz, co dokładnie jest do zrobienia)
→ Measurable – mierzalny (potrafisz podać wskaźnik, który pokaże Ci, czy cel został osiągnięty)
→ Achievable – osiągalny (da się go wykonać w tym miejscu i czasie)
→ Relevant – istotny (ważny dla Ciebie)
→ Time-bound – określony w czasie (wyznaczasz określoną datę, do której powinieneś osiągnąć ten efekt)
Oczywiście, istnieją też różne inne wariacje tej metody – mnóstwo ludzi pracuje nad doborem słów, żeby ich pierwsze litery układały się w taki (lub inny) chwytliwy akronim.
Zaletą celów SMART jest to, że łatwiej się je realizuje i monitoruje. Wiadomo, co jest do zrobienia. Wiadomo, w jakim stopniu już go zrealizowaliśmy, a ile musimy zrobić do określonej daty. I czy trzeba przycisnąć z robotą, czy można pozwolić sobie na trochę wytchnienia. Kiedy nadejdzie wyznaczony termin, jasno możemy powiedzieć: zadanie wykonane!
Ale istnieją tu pewne pułapki, w które można wpaść. I przed nimi chciałabym Cię dzisiaj przestrzec.
Pułapka nr 1: Tracisz z oczu cel ogólny

Wyobraź sobie, że zostajesz Ministrem Edukacji Narodowej. Jako człowiek ambitny, postanawiasz podnieść jakość edukacji. No i tu powstaje pierwszy problem, bo jak to zmierzyć? Pierwszym miernikiem, który przychodzi na myśl, są oczywiście wyniki z matur. A zatem sformułowałeś piękny cel SMART: podnieść zdawalność matury w ciągu 4 lat do 99%.
I tutaj powinieneś doznać olśnienia, gdyż istnieją dwa bardzo proste sposoby osiągnięcia tego celu: zrobić łatwą maturę lub obniżyć próg zdawalności. Gratulacje – program zrealizowany, na resztę kadencji masz wolne.
Domyślam się, że przy tym toku rozumowania zapaliła Ci się czerwona lampka – i bardzo słusznie. Problem polega na tym, że jeśli wymieniasz cel ogólny na cel SMART, to możesz zupełnie zboczyć z planowanej drogi. Jeśli więc decydujesz się na tę metodę, miej cały czas w pamięci ten pierwszy, ogólny cel.
Pułapka nr 2: Wpadasz w pogoń za wskaźnikami – byle dobić do 100%

Jeśli miałeś do czynienia z projektami unijnymi, zapewne ta bolączka nie jest Ci obca. Zaletą SMART jest to, że masz konkretnie, na ogół liczbowo, określony cel, do którego dążysz. Wadą… ale spójrzmy na przykład:
Załóżmy, że postanawiasz zadbać o swoją kondycję. Ustalasz cel SMART: za rok przebiegnę maraton. Ćwiczysz dzielnie, dzień po dniu. Bywają kryzysy, z których jednak wychodzisz zwycięsko. W końcu nadchodzi dzień finału Twoich starań: bierzesz udział w biegu. Startujesz, biegniesz dzielnie i… odpadasz na 40. kilometrze. Czy traktujesz to jako sukces, czy jednak czujesz w ustach gorycz porażki? Czy słowa wsparcia ze strony najbliższych brzmią Ci w uszach niczym pochwały, czy raczej nagroda pocieszenia?
Jeżeli zafiksujesz się na tej docelowej wartości, to może Ci umknąć, że cel ogólny został w dużej mierze zrealizowany. Zdrowie poprawiło się znacznie, a Twoja kondycja nigdy nie była tak wyśrubowana. Przy okazji zorientowałeś się, że bieganie daje ujście stresowi i negatywnym emocjom, więc masz też lepsze relacje z rodziną, a znów w pracy poprawiłeś swoje wyniki. Te brakujące parę kilometrów może zupełnie przysłonić Ci, jak wiele osiągnąłeś w tych niemierzalnych dziedzinach.
Cel ma być realistyczny… ale o ile nie jesteś dyplomowanym jasnowidzem, nie możesz przewidzieć w 100%, czy dasz radę go zrealizować w zakładanym czasie.
Pułapka nr 3: Wybierasz niewłaściwy cel

Zamiast biec coraz szybciej, lepiej jest nawet iść – ale we właściwym kierunku.
Zanim skonkretyzujesz – uogólnij. Chcesz mieć wyedukowane społeczeństwo – ale po co? Chcesz mieć lepszą kondycję – ale co Ci to da? Może powinieneś iść w zupełnie innym kierunku?
Przykład: chcesz zwiększyć liczbę klientów swojej firmy. Po co? Oczywiście – żeby zwiększyć przychody. Tyle że ten sam efekt możesz osiągnąć, sprawiając, że obecni klienci zostawią u Ciebie więcej gotówki. Zamiast iść w reklamę, możesz skupić się na sprzedawaniu usług dodatkowych. Może tak będzie taniej i łatwiej?
Zanim więc zaczniesz ustalać sprytne cele, upewnij się, że są mądre. (Jeśli chodzi o poziom suchości sucharów mogę rywalizować z Teleexpressem i newsletterami Pawła Tkaczyka.)
Pułapka nr 4: Ilość zamiast jakości

Jak wyznaczać cele jakościowe? Problem w tym, że jakość trudniej jest zmierzyć i umieścić w skali. A nawet jeśli mamy jakiś miernik, to jest on mocno niedoskonały albo też samo zmierzenie jest bardziej problematyczne. Kusi więc w metodzie SMART, żeby jednak skupić się na liczbach – bo łatwiej ocenić liczbę utraconych kilogramów niż wzrost Twojego samopoczucia z tym związanego. Łatwiej też stanąć na wadze niż co miesiąc robić badania krwi i mierzyć spadek niepokojąco wysokich wskaźników.
Czy namawiam Cię do wykupienia pakietu badań medycznych na najbliższe 12 miesięcy? Absolutnie nie! Nie ma sensu wkładać zbyt wiele wysiłku w pomiary. Pamiętaj tylko, jaki jest Twój ogólny cel i że ilościowy wskaźnik nie w pełni go odzwierciedla.
Lepiej przeczytać 52 pierwsze z brzegu książki czy 10 takich, które pomogą Ci w realizacji celu? Lepiej przeczytać 10 masowo produkowanych harlequinów czy jedną powieść noblisty, która rozwinie Twój światopogląd i giętkość języka? To pytanie podchwytliwe – oczywiście, zależy to od Twojego celu ogólnego. Po co w ogóle zabierasz się za czytanie książek? Chcesz zdobyć wiedzę w konkretnym obszarze czy chcesz po prostu odpocząć od gapienia się w ekran telewizora czy komputera?
Oprócz zapisywania wyniku w tabeli, pamiętaj, żeby po prostu ruszyć głową. Obok tabelki zrób też miejsce na luźne uwagi, notatki, spostrzeżenia. Spróbuj dostrzec te zmiany jakościowe.
Kliknij w poniższą grafikę, aby pobrać notatkę wizualną do postu:
Czy próbuję zdyskredytować metodę SMART?
Nie, skądże. Z pewnością poddaje pod rozwagę kierunki myślenia, które pokazują, jak wyznaczać cele.
→ Cel jest precyzyjnie określony, więc łatwiej go rozpisać na jasno określone zadania.
→ Z kolei gdy działanie jest dokładnie nazwane, dużo łatwiej się za nie zabrać. To pomaga zmobilizować się do pracy.
→ Możesz na bieżąco monitorować stopień wykonania. Dzięki temu wiesz, czy idziesz zgodnie z planem, czy czas nadrabiać zaległości.
→ I wreszcie dokładnie wiesz, kiedy taki cel został już osiągnięty. Możesz otworzyć szampana i urządzić sobie drzemkę na laurach.
Po prostu miej w pamięci to, co pisałam powyżej, i używaj tej techniki z głową. To ona ma służyć Tobie, a nie Ty jej.
No dobrze, to jak wyznaczać cele? Która metoda jest najlepsza?
Ta, która działa u Ciebie.
SMART pomaga Ci w działaniu? Świetnie, tak trzymaj!
Znasz inną technikę, która się lepiej u Ciebie sprawdza? Proszę bardzo, używaj jej!
Doskonale radzisz sobie z celami ogólnymi i nie potrzebujesz żadnych mierników i terminów, żeby działać? Nie zawracaj sobie głowy żadnymi akronimami, tylko działaj dalej!
A czy ja stosuję SMART?
Owszem… częściowo. Zawsze wyznaczam sobie główny, dość ogólny cel i to on jest moim kompasem, wyznacznikiem. To z nim weryfikuję, czy moje działania idą we właściwym kierunku, czy jednak coś pokopałam po drodze.
Im bliższy horyzont, tym bardziej konkretnie planuję. Jasne, wyznaczam sobie terminy i wskaźniki (cele SMART, jeśli wolisz) – ale nie trzymam się ich kurczowo. Czasem zdarza mi się odtrąbić sukces, choć mierzalny cel nie został osiągnięty. Czasem ogłaszam porażkę, choć wszystkie liczby są na przewidzianym poziomie. To nie SMART dyktuje mi, co mam robić.
Na bieżąco weryfikuję i modyfikuję. Nie poprzestaję na wypisywaniu i porównywaniu liczb – zawsze wyciągam wnioski. Pisałam o tym m. in. we wpisie o prowadzeniu dziennika. Jeśli efekt nie został osiągnięty – to co zaszwankowało? Czy rzeczywiście spaprałam to działanie? A może to jednak wskaźnik jest nieadekwatny?
Nie wyłączaj myślenia
To rada, która powinna być załączana do wszystkich metod, technik i sposobów na lepsze działanie. Wiesz, tak jak „Zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania…” jest obecne w każdej reklamie leku.
Cóż… pozostaje mi życzyć Ci wielu zrealizowanych celów! Powodzenia!
Chcesz przeczytać więcej?
→ 12-tygodniowy rok – czyli jak skutecznie realizować plany?