Jak zrobić postanowienia noworoczne? To proste:

→ 1 stycznia usiądź z kartką i wypisz kilkanaście punktów totalnej reformy życia – w końcu „nowy rok – nowy Ty!”.

→ 2 stycznia zabierz się z werwą do roboty.

→ 3 lub 4 stycznia zderz się z rozpędu z rzeczywistością i stwierdź, że postanowienia są nierealne.

→ 10 stycznia machnij ręką i zostaw sprawę na „za rok”. (Wiadomo, zmiany najlepiej zaczynać od nowego rozdania. Głupio byłoby zacząć się odchudzać od środy, prawda?)

A, no chyba że chcesz je faktycznie wprowadzić w życie, a nie tylko powiesić na ścianie albo wrzucić zdjęcie kartki do social mediów. To już zupełnie inna kwestia.

Jak zrobić postanowienia noworoczne, które zrealizujesz?

Jeśli masz już kartkę z wykaligrafowanym tytułem „Moje postanowienia na rok …” – to na razie ją odłóż i weź kilka czystych. Zanim w ogóle zaczniesz tworzyć listę, trzeba wykonać parę przygotowań.

Kiedy budujesz dom, nie zaczynasz od fasady czy pierwszego piętra, prawda? Najpierw trzeba wybrać działkę, stworzyć projekt, wylać fundamenty… Dlaczego więc wprowadzanie zmian w życiu zaczynamy od środka?

Twoja wizja życia

Zacznij od zapisania Twojej wizji życia.

Leżę na plaży na prywatnej, bezludnej wyspie. Leniwie popijam drinka, spoglądając na moją szczęśliwą rodzinę. Zerkam przez ramię na helikopter, którym za pół godziny polecę prowadzić prelekcję pt. „Jak zostałem milionerem?”… No dobrze, dość już tych banałów.

Oczywiście, jeśli bezludna wyspa i helikopter to Twoje największe marzenie, to jasne, zapisz to! Nie ma nic złego w śmiałych, dalekosiężnych pomysłach – pod dwoma warunkami. Po pierwsze, to musi być Twoja wizja, a nie wciśnięta Ci przez zmyślne chwyty marketingowe. Po drugie, podejście „będę się zarzynać przez 10 lat, żeby potem odcinać kupony” to raczej kiepska inwestycja – tracisz pełne 10 lat życia w pogoni za niekoniecznie pewną wizją.

Zadaj sobie pytanie: co musi się zmienić w Twoim życiu, żebyś 31 grudnia tego roku usiadł i stwierdził: „Kurczę, ale ja mam świetne życie!„? Jak ma wyglądać Twoja praca zawodowa? Relacje rodzinne? Życie społeczne albo duchowe? Rozwój osobisty?

Możesz wspomóc się narzędziem „Level 10 Life”, o którym pisze Bohoberry. Jeżeli jednak rysowanie i kolorowanie to nie Twoja bajka, nie ma problemu. Po prostu przejdź przez poszczególne obszary życia (możesz wybrać własne!) i zastanów się, jak chciałbyś, aby one u Ciebie wyglądały. 

Rzecz jasna, od razu rzucą się w oczy rozbieżności między tym wymarzonym życiem a aktualnym. W niektórych punktach stwierdzisz, że życie jest bliskie ideału, a przynajmniej jest OK. W innych dysproporcja może być większa. I to jest podpowiedź, nad czym warto pracować.

Podsumuj ubiegły rok

Co się działo przez ostatnie 12 miesięcy? Co najważniejszego się wydarzyło? Jakie sukcesy zanotowałeś, a gdzie powiodło się gorzej? Czy przybliżyłeś się do swojej wizji życia? Jakie plany udało Ci się wdrożyć, a które pozostały słowami na kartce lub w głowie? Jeśli je zarzuciłeś, to dlaczego?

Przykład punktów do takiego podsumowania zamieściłam w tym poście. Korzystam też z pliku zamieszczonego na stronie YearCompass, które pomaga poukładać sobie sporo spraw w głowie, nim ruszysz w kolejny rok.

Jedna uwaga: rok to ogromny szmat czasu. Jak próbowałam sobie przypomnieć wydarzenia ze stycznia, to byłam zdziwiona, że nie biegały tam dinozaury – tak odległe się wydawały. Warto takie podsumowania robić częściej, co najmniej raz na kwartał. Łatwiej wtedy sprawdzić, czy jesteśmy na dobrym kursie – i ewentualnie go zawczasu skorygować.

Wizja a teraz – na czym chcesz się skupić w tym roku?

Nie, to jeszcze nie czas na ogłaszanie światu postanowień. Na razie zapisz na brudno listę kilku – kilkunastu rzeczy, nad którymi chcesz przez te 12 miesięcy popracować. Zastanów się przede wszystkim nad obszarami, gdzie rozbieżność między wizją a „teraz” jest największa. Tymi, które są Ci solą w oku i najbardziej przeszkadzają w tym, żebyś mógł po prostu cieszyć się życiem. Z nimi warto się rozprawić w pierwszej kolejności.

Jak upewnić się, że to właśnie powinieneś realizować? Skąd masz wiedzieć, że ten pomysł naprawdę odpowie na Twoje potrzeby? O tym pisałam w poprzednim wpisie. Jeśli chcesz się upewnić, czy dany zamysł w ogóle powinien znaleźć się na Twojej liście, to możesz skorzystać z opracowanego przeze mnie Arkusza Weryfikacji Pomysłu. Oczywiście, nie ma sensu prowadzić takich analiz dla postanowień typu „Będę pić więcej wody” – ale jeśli cel wymaga zainwestowania czasu czy pieniędzy, to warto przemyśleć, czy to naprawdę jest dla Ciebie ważne.

Wybierz maksymalnie 2-3 cele, które zaczniesz realizować od stycznia

Tak, dobrze widzisz. To nie jest program telewizyjny, który w ciągu tygodnia przemieni Ciebie w modela czy modelkę, Twój dom w krezusową willę, a zbuntowane dzieci w aniołki. Próba realizacji kilkunastu postanowień naraz ma małe szanse powodzenia.

Wybierz najważniejsze, priorytetowe cele na najbliższy miesiąc czy kwartał. Jeśli uda Ci się w nich wytrwać – po jakimś czasie możesz dorzucić kolejne. Serio, nikt nie powiedział, że postanowienia trzeba koniecznie realizować od stycznia. Możesz zupełnie świadomie pozostawić je na marzec czy czerwiec. A lepiej jest dobrze przyłożyć się do jednego czy dwóch zadań, niż próbować piętnaście zrobić po łebkach.

Swoją drogą, jestem ogromną zwolenniczką planowania na krótsze okresy, np. 12-tygodniowe. W ciągu roku może zmienić się tak wiele, że Twoje postanowienia za rok będą już dawno nieaktualne. Owszem, tworzę sobie zarys planów na cały rok, ale dokładnie rozpisuję tylko to, co najbliżej. Daję sobie dzięki temu prawo do zmiany kursu, jeśli okaże się, że moje plany prowadzą donikąd albo jeśli pojawi się nowa okazja, z której grzech nie skorzystać.

Rozpisz cele na zadania

Schudnąć – ale jak? Zmienić pracę – to znaczy co? Zmienić świat – no dobrze, ale od czego zacząć? Zdobyć milion – ale jakim sposobem? 

Im bardziej ogólne będą postanowienia, tym mniejszą masz szansę, że zdołasz się zebrać do działania. Gwarantuję. A nawet jeśli zdołasz zacząć, to będziesz działać chaotycznie, bez pomysłu. Wyobraź sobie, że delegujesz zadania pracownikowi – jeśli mu dokładnie nie powiesz, czego oczekujesz, to prawdopodobnie urządzi Ci bunt na pokładzie. Konkret, konkret, konkret.

Nie wiesz od czego zacząć? Gratuluję, już masz pierwsze zadanie – dowiedzieć się. Ale to nadal zbyt ogólne. Skąd możesz wziąć informacje? Możesz przekopać Internet, wziąć znajomych na spytki, a może dołączyć do grupy na Facebooku, aby nawiązać kontakt z osobami, które mogą Ci pomóc. Nie lekceważ małych kroków.

Zablokuj czas

Nawet najlepiej zapisane zadania nie zrealizują się same. Tak samo jak wiedza z książek nie przenika do Twojej głowy przez poduszkę w czasie snu. Trzeba poświęcić na nie czas. Zablokować go w kalendarzu czy planerze. Powiedzieć sobie „od 15:00 do 15:30 zajmuję się właśnie tym”.

I tak, lepiej przeznaczyć na to nawet pół godziny dziennie niż wmawiać sobie, że znikąd wykopiesz dodatkowe trzy godziny w ciągu dnia. No, chyba że codziennie trzy godziny spędzasz na leżeniu i gapieniu się w sufit. Wtedy owszem, możesz sobie na to pozwolić. W każdym innym przypadku – aby wygospodarować czas, musisz wyrzucić inne zajęcia z planu dnia.

Sprawdzaj na bieżąco

Jak często zaglądałeś do swoich ostatnich postanowień noworocznych, hmm? Jeżeli nie przeglądasz ich regularnie, łatwo jest sobie odpuścić i zapomnieć. Albo wciąż próbować kopać w mur, gdy czas znaleźć w nim drzwi albo pójść po balistę.

Mnie bardzo w tym pomaga prowadzenie dziennika. Wszelkie uwagi zapisuję na bieżąco, a raz na tydzień podsumowuję. O tym, co dzięki temu możesz zyskać, pisałam tutaj. Ale nawet jeśli dziennik nie jest narzędziem dla Ciebie, to przynajmniej raz na tydzień czy miesiąc warto zobaczyć, na ile posunąłeś się do przodu. Jeśli coś działa świetnie – kontynuuj. Jeśli nie – zmień strategię. Spróbuj inaczej, z innej strony. A może jednak, z różnych względów, powinieneś porzucić ten plan i zająć się czymś innym? Im szybciej do takiego wniosku dojdziesz, tym prędzej będziesz mógł zająć się czymś ważniejszym.

Powodzenia!

Mam nadzieję, że wiesz już, jak zrobić postanowienia noworoczne, które nie wylądują w koszu w pierwszej dekadzie stycznia. Bo przecież tu nie chodzi o uleganie modom, tworzenie sztuki dla sztuki – ale o to, żeby Twoje życie wyglądało tak, abyś był w nim szczęśliwy. Czego Ci z całego serca życzę.

Trzymam kciuki!

A może chcesz przeczytać coś jeszcze?

Plan 12-tygodniowy – jak go przygotować krok po kroku

Nie spełniaj marzeń!

Baza pomysłów, czyli lista zadań „na kiedyś”