Eee, już się nie opłaca. Może gdybym te parę lat temu podjęła inną decyzję, byłoby inaczej. Teraz już musztarda po obiedzie, muszę jakoś z tym żyć. Lepiej trzymać się status quo. W sumie nie jest tak źle.
Znasz to? Zdarzyło Ci się coś odpuścić, bo wydawało Ci się, że już za późno?
No to właśnie do Ciebie mam dzisiaj parę słów.
Przeszłości nie zmienisz…
No nie da rady. Choćbyś nie wiem ile razy wizualizował sobie wszystkie scenariusze co by było, gdyby… Choćbyś wystosował podanie do administratorów Wszechświata, że bardzo przepraszasz, ale już dokładnie wiesz, gdzie popełniłeś błąd i co należało zrobić, i czy mógłbyś na minutkę wrócić do tego a tego momentu poprawić, co trzeba.
Wałkowanie tych alternatywnych scenariuszy ma tyle sensu, co kupowanie przeterminowanego jogurtu – już nic dobrego z tego nie będzie, a co najwyżej możesz sobie zaszkodzić. Jasne, zawsze warto wyciągać wnioski – ale na przyszłość. Wracanie do „a mogłem zrobić inaczej” to tylko kiszenie się w gorzkich myślach. Patrzenie wstecz, gdy tuż przed Tobą może czaić się latarnia. Na którą wpadniesz, bo patrzysz się wstecz.
…ale możesz zmienić teraźniejszość
Owszem, tego, co było, nie cofniemy. Ale zbyt często zapominamy, że wciąż możemy naprawić to, co jest teraz. Nie cofniesz wypowiedzianych słów, które kogoś zraniły – ale możesz wyciągnąć rękę na zgodę. Nie odwołasz momentu zaciągnięcia pożyczki – ale z długów możesz wyjść.
Nie zmienisz wybranego kiedyś kierunku studiów – ale teraz masz tyle możliwości dokształcenia się, że przekwalifikowanie się nie jest problemem. Nie zmienisz wyboru pracy sprzed lat – ale możesz zmienić ją teraz. Nie odmienisz tego, że od dziesięciu lat nie rozpocząłeś pisania wymarzonej książki – ale możesz siąść dzisiaj i naszkicować pierwszy rozdział.
Jest cytat, który kiedyś już przywoływałam na blogu: Najlepszy moment, by zasadzić drzewo, był dwadzieścia lat temu. Drugi najlepszy moment jest teraz.
Wiem, są i sprawy dużo trudniejsze. Nieodwracalne. Nie zadzwonisz do babci, która odeszła do wieczności, a z którą jakoś nigdy nie miałeś czasu porozmawiać. Tego się nie da „wyzerować”, jak stanu rachunku kredytowego. Za to wciąż możesz przyjrzeć się relacjom, które jeszcze możesz odzyskać.
Nie wymienisz członków rodziny. To znaczy możesz zerwać kontakty, wyprowadzić się i spróbować zapomnieć. W przypadkach ekstremalnych może nie być innego wyjścia. Ale wciąż możecie popracować nad relacjami.
Najlepsza możliwa decyzja
Może kiedyś popełniłeś błąd. Jeśli teraz plujesz sobie w brodę, to pamiętaj – wtedy podjąłeś decyzję, która wydawała Ci się najwłaściwsza w świetle tego, co wówczas wiedziałeś.
Dokonując wyboru, zawsze stawiasz na opcję którą uważasz za najlepszą. Zawsze. Przecież nie strzelasz sobie w kolano?
Prawda, bywa i tak, że na poziomie rozumu wiesz doskonale, że robisz coś na wskroś złego. Na przykład nałogowy palacz zapewne z miejsca będzie w stanie wyrecytować zgubne skutki palenia. A mimo to sięga po kolejnego papierosa. Właśnie dlatego, że potrzeba zapalenia jest silniejsza niż ta zdroworozsądkowa wiedza. Bo jest ta mniej rozsądna część umysłu, która tłumaczy rozumowi, że zaspokojenie głodu nikotyny tu i teraz przyniesie większą korzyść (ulgę? przyjemność?) niż walka z nałogiem.
Bardzo dużo daje zaakceptowanie tego, że ów „Ty z przeszłości” wybierał to, co uważał za najlepsze. Może nie wiedział tego, co wiesz teraz. Może miał niewłaściwą perspektywę i przypisywał skutkom inne proporcje niż należało. A może gdyby nie ta decyzja, Ty dziś nie byłbyś o tyle mądrzejszy.
W poszukiwaniu straconego czasu?
Poczucie zmarnowanego czasu bywa przytłaczające. Gdybyś zaczął ten biznes dziesięć lat temu, dziś odcinałbyś kupony. Gdybyś założył bloga parę lat temu, dziś byłbyś w czołówce influencerów. Gdybyś przebranżowił się wcześniej, dziś miałbyś już odpracowane frycowe i miałbyś już niezłe stanowisko i pensję. I jeśli tak mówisz, to pewnie masz rację.
Nie jest łatwo zaczynać o całe kilometry za innymi. Nie jest łatwo „chodzić, nim zaczniesz biegać”, gdy inni trzaskają ultramaratony. Nie jest łatwo uczyć się podstaw, gdy inni doskonale radzą sobie z zaawansowanymi kwestiami. Gdy inni zbierają tysiące wejść miesięcznie na blogach, nie jest łatwo pytać „a co to WordPress?”. Gdy przyzwyczaimy się do wysokiego poziomu w jednej dziedzinie, trudno jest startować od zera. Gdy relacja z drugim człowiekiem się rozsypała, trudno jest odbudowywać ją od pierwszej cegiełki.
Pewnie dlatego tak często tkwimy w status quo. Tyle że ponoć w życiu bardziej żałujemy tego, czego nie zrobiliśmy, niż tego, czego spróbowaliśmy. Możesz do końca życia rozważać te „co by było, gdyby…” albo sprawdzić je w praktyce.
A skoro już o status quo mowa…
Zachwianie równowagi
Zmiana zawsze budzi jakieś echo. Tak jak bierki: trudno jest wyciągnąć bierkę spod stosu innych i nie poruszyć innych elementów.
Tak jak w fizyce: każda rzecz w stanie spoczynku dąży do punktu, który wymaga najmniej energii. Trzeba włożyć wysiłek, żeby ją podnieść.
Dlatego najłatwiej zostać przy status quo – bo to nie wymaga wysiłku. Nie ma ryzyka, bo to przecież „zło znane”. Może nie jest to wymarzone życie, ale przecież jakoś jest.
I nie zrozum mnie źle: jeśli miejsce, w którym jesteś, Ci odpowiada, to nic nie zmieniaj. Nie będę Ci narzucać jakiejś wizji życia, która nie jest Twoja. Nie jestem mówcą motywacyjnym, który każe Ci podbijać świat, uczyć się pięciu języków i zakładać biznes, a to wszystko przed śniadaniem. Słońce już wstało i opromieniło całą Ziemię, A TY?!
Tylko czasem ten stan obecny nas dusi i uwiera. Niczym natrętna mucha wirują nam koło głowy niezrealizowane marzenia. A może władowaliśmy się w jakąś sytuację, która jest nam nie w smak, ale nie potrafimy z niej wyjść. I może gdybyśmy te piętnaście kilometrów temu wybrali ścieżkę na prawo czy na lewo od tej, byłoby inaczej.
I jeśli tak myślisz, to właśnie do Ciebie piszę.
Nie jest za późno
Nie cofniesz się do rozstajów, gdzie wybrałeś złą ścieżkę – ale wciąż możesz poszukać drogi na przestrzał.
Nie zresetujesz życia do poprzedniego zapisu. Ale wciąż jeszcze masz ten kawałek życia przed Tobą. I masz wpływ na to, jaki będzie.
Dopóki żyjesz, kształt Twojego życia nigdy nie jest w wersji ostatecznej. Wciąż jeszcze można wprowadzić poprawki do bieżących rozdziałów.
No dobrze, to zabrzmiało patetycznie. Nieczęsto uderzam w tak wysokie tony. Ale czasem trzeba. Tłumaczenie się, że „już za późno” to wymówka, którą sami siebie karmimy.
Owszem, może być tak, że tej zmiany nie chcesz wprowadzać. Ot, dawne marzenie, teraz zmieniły się priorytety. A może korzyści ze zmiany nie są warte wysiłku, który musiałbyś włożyć. Ale tutaj różnica jest diametralna: uznajesz, że to Twój wybór, a nie zrzucasz winy na zewnętrzne okoliczności. W tym przypadku brak wehikułu czasu.
Bo wehikułu czasu nie ma. Przeszłości nie zmienisz. Ale nie jest za późno, żeby zmienić to, co jest teraz.