Jeśli zaczynasz nowy etap, to pierwszym krokiem jest rozliczenie się z przeszłością. Jeśli na blogu ma zagościć nowe, to najpierw podsumujmy to, co wydarzyło się do tej pory.
Jak to z blogiem było?
Bloga założyłam w 2017 roku. Przez prawie półtora roku dodawałam posty – i choć spotykałam się raczej z pozytywnymi opiniami, to czułam, że nie do końca idę w kierunku, który sobie zamierzyłam. Później życie pozablogowe przeważyło i po brzegi wypełniło zasoby czasowe, którymi dysponowałam. Blog musiał odsunąć się na dalszy plan i poczekać na swoją kolej.
Ale też myśl o tym, czym LifeFinalEdited mogło się stać uparcie nie chciała mnie opuścić. Choć stała w kącie, to łapała każde moje przelotne spojrzenie i mówiła znacząco: Hej, ja wciąż tu jestem. Gdy więc pewne sprawy udało się uporządkować, postanowiłam spróbować raz jeszcze.
Na wstępie przeprowadziłam solidny i szczery rachunek sumienia. I ustaliłam, jakie błędy popełniłam.
Brak zapisanej wizji i misji
Naszą misją jest dokładne spełnianie oczekiwań naszych klientów… Znasz to skądś? Właśnie jakieś trzysta dwadzieścia tysięcy firm może pozwać mnie o plagiat za skopiowanie treści ich stron. Górnolotne zapewnienia i słowa, które nie znaczą zupełnie nic.
Mam zapisywać swoją wizję? A po co komu potok patetycznych, wręcz demagogicznych haseł? Przecież wiem, co chcę robić na blogu. Odpuściłam.
Owszem, miałam wizję. Tyle że wizja była niczym fatamorgana na pustyni – majacząca się gdzieś w oddali i znikająca, gdy tylko próbowałam się do niej zbliżyć. W efekcie stała się raczej mętnym marzeniem niż konkretnym drogowskazem.
Ubranie wizji w słowa ma jeszcze tę zaletę, że nie ma ucieczki – musisz nazwać swoje plany. Nie ma miejsca na krygowanie się i myślenie: No, gdyby udało mi się to zrealizować, to byłoby fajnie. Tylko że byłoby fajnie nie realizuje planów. Z rzadka tylko imponujące sukcesy przydarzają się mimochodem.
Brak strategii
O ironio! Właśnie ja, która talenty strategiczne mam w samej czołówce, nie miałam spisanej strategii na bloga, a jedynie garść luźnych koncepcji. Działałam na bieżąco, czasem realizując jakiś pomysł.
Owszem, miałam pomysły, taktyki, na popchnięcie bloga do przodu. Ale nie miałam konkretnego planu na doprowadzenie go do kształtu, do którego dążyłam. To tak, jakby wybrać się w podróż i zamiast korzystać z mapy czy GPS, uznać, że jak pojadę mniej więcej na południowy zachód, to powinnam jakoś trafić do Włoch. Owszem, jakoś pewnie trafisz. Tylko przyjdzie Ci błądzić opłotkami albo zmarnujesz masę czasu i paliwa.
I żeby nie było! Nie twierdzę, że planu należy się sztywno trzymać. Wręcz przeciwnie – dla mnie plan jest podstawą elastyczności. Mogę szybciej reagować na kryzysy albo lepiej wykorzystywać pojawiające się szanse. Ale to plan zapewnia, że nie biegam w kółko, tylko krok za krokiem zmierzam w danym kierunku.
Brak terminów i zdecydowanego działania
Wiedziałam, jakie działania mogą popchnąć mojego bloga do przodu, tyle że… przekładałam je na wieczne jutro. Brak terminu powodował, że zaczynałam moje projekty, ale zostawiałam je w połowie rozgrzebane. Brakło mi czasu (a może odwagi?), żeby doprowadzić je do końca i wypuścić w świat.
Teraz przyszło mi przyjąć to, co już właściwie wiedziałam: że zrobione jest lepsze od doskonałego. Że dopóki nie skonfrontuję moich pomysłów z odbiorcami, będę wciąż kręcić się w kółko. Że działanie i informacja zwrotna jest najlepszą formą rozwoju.
Co dalej?
Tym razem zaczęłam inaczej – z konkretną wizją, z opracowaną strategią i planem działania. Jeśli trzeba będzie je zaktualizować – to przecież można to zrobić. Nie tatuowałam ich na ramieniu, żeby były nie do zmiany.
Chcę, żeby LifeFinalEdited był czymś więcej, niż tylko zbiorem tekstów podobnych do tych, które znajdziesz wszędzie w Internecie. Chcę dawać Ci konkretną wartość, którą będziesz mógł wykorzystać u siebie. Taką, która pomoże Ci w rozwoju.
Ale wiesz co? Mam z tego ogromną frajdę. Jak widzę moje plany, to aż chce mi się działać. Teraz, kiedy wyklarował się plan i kierunek działania, to nie ma mowy o prokrastynacji.
Co zobaczysz wkrótce na moim blogu? Cóż, nie będę odkrywać wszystkich moich kart… jeszcze nie dzisiaj. Powiem tylko tyle, że na przyszły tydzień przygotowuję dla Ciebie coś specjalnego. Mam z tego ogromną radość… ale i lekką tremę. Jestem ciekawa, czy Ci się spodoba.
Do zobaczenia za tydzień!