Kiedy czerwone serduszka gapią się na mnie niemal z każdej witryny sklepowej, kiedy czekoladki mamią ozdobnymi opakowaniami (i zapewne nie mniej ozdobną ceną), kiedy pluszowe misie opanowały świat – stwierdzam, że Walentynki to całkiem miłe święto. Nawet jeśli kicz objął panowanie nad Ziemią, a cała ta otoczka została napompowana reklamą.

 

Walentynki to święto… właściwie czyje?

Dostałam dziś sporo wiadomości, obrazków i łańcuszków w Messengerze. Jeszcze niedawno myślałam, że łańcuszki wymarły wraz z dinozaurami. A jednak żyją, skubane. Walentynki okazały się nie tylko Świętem Zakochanych, ale też po prostu okazją do powiedzenia „lubię cię”. I to jest dobre.

Dostałam wiadomości od znajomych i od babci (wiesz, że żyjesz w XXI wieku, kiedy babcia składa ci życzenia na Facebooku). Co z tego, że nie wszystkie spersonalizowane, a często po prostu przesłane dalej. Ktoś pomyślał, że warto mi napisać coś miłego. To już dużo.

I wiesz co? Niech sobie Walentynki będą kiczowate. Ale jeśli przypominają ludziom, że warto powiedzieć drugiej osobie, że się ją kocha / lubi / szanuje, to podpisuję się pod nimi. Bo to coś, o czym bardzo łatwo zapomnieć. Bo uznajemy to za coś oczywistego, stan domyślny. „Przecież on/a to wie”. Ale słowa i gesty są ważne.

 

Miłość to nie pluszowy miś

I niech sobie Walentynki będą komercyjne. Podobno „miłość to nie pluszowy miś”. Ale jeśli komuś jest potrzebny ten nieszczęsny miś, bo trudno mu znaleźć inny sposób na wyrażenie uczuć – to niech da misia. Oczywiście – nie chodzi o to, żeby serduszkami i misiami próbować zakryć to, co kuleje, co się psuje i co trzeba po prostu naprawić. Ale warto przypominać sobie, że warto coś od siebie dać.

W czasach, gdy podziałów mamy aż nadto – popieram święto, które daje szansę do budowania i wzmacniania mostów pomiędzy ludźmi. Czy to Walentynki, czy Międzynarodowy Dzień Pizzy. Bo ludzie to takie dziwne stworzenia, które potrzebują często okazji, by coś miłego zrobić dla drugiej osoby. Nie zwykliśmy być dla siebie mili tak po prostu – to niech będzie święto, które miga z kalendarza i nie daje o sobie zapomnieć.

Może w końcu się nauczymy, żeby robić takie gesty nie tylko od święta. I niekoniecznie chodzi o prezenty.

 

Mam dla Ciebie więcej postów:

→ Konstruktywna krytyka w Internecie

→ Introwertyk – instrukcja obsługi

→ 5 WHY, czyli „We need to go deeper”