Czy improwizacja w ogóle może mieć zasady? Czy też z założenia powinna odrzucać wszystkie reguły i kierować się spontanicznością? W pierwszym odruchu można by pomyśleć, że stwierdzenie zawiera wewnętrzną sprzeczność. A jednak – zasady improwizacji istnieją.

Zasady improwizacji – jak je poznałam?

Bywałam na różnych szkoleniach i warsztatach – od nudnych i nieprzydatnych, poprzez przeciętne, aż po takie, które zmieniły moje życie.

Warsztaty z improwizacji, na które zawędrowałam sześć lat temu – zresztą zupełnie przypadkiem – należą do tej ostatniej kategorii. Podczas gdy dawno już zgubiłam notatki z wielu innych szkoleń i zapomniałam ich treść, to jedno mocno wbiło mi się w pamięć.

Warsztaty (prowadzone przez Michała Mącznika) dotyczyły improwizacji scenicznej, czyli odgrywania scenek bez żadnego scenariusza. Można by pomyśleć, że takie dialogi – odgrywane przez przypadkowe, zupełnie obce sobie osoby – będą drętwe, wypełnione ciszą i kombinowaniem, co by tu dalej powiedzieć. A jednak – w każdej scence zawiązywała się oryginalna historia, a oglądający płakali ze śmiechu.

I właśnie te kilka zasad sprawiło, że uwolniły się pokłady kreatywności.

Jednak co ważne – zasady improwizacji działają nie tylko na scenie. To taki zbiór prawd, które warto wziąć sobie do serca i przypominać, gdziekolwiek się znajdziesz.

 

Nie staraj się za (bardzo)

Czy zdarza Ci się, że wykonując jakieś zadanie starasz się za bardzo i zupełnie Ci nie idzie? A może będąc w nowym towarzystwie wymyślasz idealny początek rozmowy, zamiast po prostu do kogoś podejść i zagadnąć? (Pozdrawiam introwertyków.)

Mamy tak, że gdy bardzo usilnie próbujemy zabłysnąć oryginalną wypowiedzią, to po prostu się blokujemy i zupełnie nic nie umiemy wymyślić. Improwizacja mówi: nie. Po prostu idź za tym, co Ci przyjdzie do głowy. Nie każde Twoje zdanie musi być godne Nagrody Nobla, nie każdy czyn musi być genialny.

Daj sobie prawo do błędów

Jesteśmy przyzwyczajeni, by starać się robić wszystko jak najlepiej. Popełniony błąd nieraz wpędza nas w stres i gorzkie rozpamiętywanie. Aż rumienimy się na myśl o pomyłce, o której wszyscy już dawno zapomnieli.

Oczywiście – jeśli tylko możesz, bądź przygotowany. Ignorowanie przygotowania to nie improwizacja, tylko proszenie się o kłopoty. Ale nie unikaj też nowych rzeczy z obawy przed błędami. Przyjmij, że mimo najlepszego planu, i tak się wydarzą.

Daj sobie przyzwolenie na popełnianie błędów. Jeśli się jakiś zdarzy – pomyśl, jak z tego wybrnąć, a może nawet przekuć na swoją korzyść. W przypadku improwizacji – błąd czy przejęzyczenie może zaprowadzić scenkę w zupełnie nowe rejony.

Nadaj sens

Bardzo rzadko zdarza się, że okoliczności nam sprzyjają. Niestety, wygrane w Totolotka zdarzają się sporadycznie. Nie wiem, jak jest u Ciebie, ale do mnie jakoś żaden słynny reżyser dotąd nie trafił z propozycją roli życia.

W przypadku scenki improwizowanej musisz sobie radzić z tym, co mówi partner na scenie. O ile nie jesteście uzdolnieni w dziedzinie telepatii, raczej nie wpłyniesz na jego myśli. Jesteś postawiony w określonej sytuacji – i od Ciebie zależy, w którym kierunku pójdziesz.

I tak samo zdarza nam się na co dzień. Weź to, co masz i co dostajesz od życia – i pomyśl, jak zrobić z tego coś sensownego.

Bądź tu i teraz

Nie myśl. Nie analizuj każdego zdania, nie skupiaj się na tym, co powinieneś zrobić ani jak zabrzmisz. Bądź uważny w każdej sytuacji, zwracaj uwagę na każdy element. Być może tuż obok znajduje się Twoja inspiracja.

Ja zwłaszcza mam tendencję do odpływania myślami – do tego stopnia, że gdy idę ulicą, przełączam się na autopilot (z wyłączoną funkcją rozpoznawania twarzy). Ale też zauważam, że kiedy w coś się angażuję w stu procentach, idzie to znacznie lepiej.

TAK, I

W żargonie improwizacji każde zdanie wypowiedziane do Ciebie nazywa się „ofertą”. Każde zdanie może być zaproszeniem czy okazją do rozwinięcia scenki.

Otrzymaną ofertę możesz zaakceptować (co poprowadzi scenkę dalej) albo zablokować.

Zablokować ofertę możesz poprzez odrzucenie jej albo… przytaknięcie.

Weźmy najbanalniejsze z możliwych zdań: Ładna dziś pogoda.

Przyjmijmy, że ktoś nieudolnie próbuje nawiązać w ten sposób rozmowę – daje Ci zaproszenie do rozpoczęcia dialogu.

Możesz odpowiedzieć Nie, wcale nie jest. albo Tak, jest ładna. W każdym z tych przypadków konwersacja umiera i albo szukacie gorączkowo innego tematu, albo zapada niezręczna cisza.

Jeśli chcesz, żeby rozmowa potoczyła się dalej, dodaj coś od siebie. Stąd właśnie to słynne w świecie improwizacji „Tak, i…”. Zobacz:

Ładna dziś pogoda.
Tak, i mam dzisiaj w planach jechać nad jezioro.
Tak, i zastanawiam się, czy mój ogródek nie wyschnie na wiór. Od miesięcy nie padało.
Tak, i świadczy to dobitnie o postępującym globalnym ociepleniu.

Widzisz? Każde z tych zdań otwiera nowe możliwości na kontynuowanie rozmowy.

Bądź na tak

Czasem okazje w życiu pojawiają się znikąd. I często mamy taki pierwszy odruch, żeby powiedzieć „Nie, to nie dla mnie, nie nadaję się do tego” albo „To się na pewno nie uda”.

I jasne, to czasem wynika z naszych priorytetów. Jeśli zależy Ci na budowaniu relacji z rodziną, półroczna samotna wyprawa na bezludną wyspę nie wpisuje się w realizację celów.

Ale może warto przemyśleć ten pierwszy opór. Czy na pewno odmowa wynika z tego, co dla Ciebie dobre? A może to po prostu niechęć do czegoś nowego, podszyta obawą? Zastanów się raz jeszcze. Kto wie, dokąd zawędrujesz, jeśli podejmiesz taką okazję?

 

A żeby zebrać wszystkie zasady, przygotowałam notatkę wizualną! To moje pierwsze podejście do sketchnotingu, będzie tylko lepiej!

zasady improwizacji

Moje doświadczenie

Od tamtego czasu zasady improwizacji utkwiły mi w głowie. Kiedy słyszę jakąś nową propozycję, zamiast z góry ją odrzucać, najpierw myślę, dlaczego warto by było ją przyjąć. (Choć nie zawsze przyjmuję – patrz uwaga o priorytetach.)

Z jednej strony – czasem nadmiernie zapędzam się w różne inicjatywy i muszę przypominać sobie o moich priorytetach. Z drugiej – właśnie to „bycie na tak” dało mi całe mnóstwo nowych doświadczeń – i dobrych, i gorszych, ale często takich, które pomogły mi się rozwinąć.

Kiedy poznałam te zasady, bardzo mocno do mnie przemówiły. Właśnie dlatego, że są bardzo życiowe. A Ty, jak uważasz?

 

PS A co ma tytułowy obrazek do improwizacji? Ze wspomnianych warsztatów najlepiej zapamiętałam scenkę, w której występujący przygotowywali… jajecznicę z szynszyli. I tym samym improwizacja już chyba zawsze będzie mi się kojarzyć z szynszylami.

 

Chcesz więcej?

→ Perfekcjonizm – dobry nawyk czy przekleństwo?

→ Introwertyk – instrukcja obsługi

→ Porażki, czyli co nam przeszkadza w rozwoju